Jak często w Waszym życiu zdarzają
się sytuacje, w których zupełnie nie umiecie sobie poradzić,
brakuje Wam języka w gębie i zamiast wybrnąć z tego wszystkiego
coraz bardziej się pogrążacie? Otóż w moim życiu odkąd na
własnej piersi wyhodowałam Chucky'ego owe sytuacje powtarzają się
notorycznie. Czasami tak sobie myślę, że przyjemnie byłoby
porzucić dziecko gdzieś w środku lasu i oddać na wychowanie
wilkom (oczywista oczywistość, że sumienie i serce matki nie
pozwoliłyby na taki wyczyn, poza tym zaraz obok prokuratury na
głowie miałabym WWF za narażenie na wyginięcie i tak już
zagrożonego gatunku). Do chęci porzucenia pierworodnego wilkom na
pożarcie skłoniły mnie wydarzenia minionego weekendu, mianowicie
wspaniałomyślna i jakże kochająca matka wraz z drugą
matką-równie wspaniałomyślną jak i kochającą-Belką(siostrzana
dusza od paru ładnych lat – matka Don Mateo – rówieśnika
Chucky'ego) postanowiły zabrać dzieci na wyprawę do Stolycy coby
dzieci liznęły trochę kultury, której matkom czasem brakuje.
Tak... wycieczka była zajebista i nie piszę tego z ironią,
naprawdę było super! Ale ta zajebistość trwać wiecznie nie mogła
rzecz jasna – wszystko poszło w dupę podczas drogi powrotnej na
Centralny. Otóż w autobusie obok mnie usiadł czarnoskóry (swoją
drogą galanty) koleś, na którego widok Chucky z ogromnym
bananem(to nie aluzja do czarnoskórych) na twarzy szepnął do
swojego towarzysza, wskazując palcem na pasażera - „zobaC Mati
muZynek”. Długo nie czekałyśmy na reakcję Don Mateo, który
równie rozbawiony zaczął recytować wiersz – "Murzynek Bambo w
Afryce mieszka...". No i się zaczęło – dyskusja chłopców dotyczyła
tego, że cieszą się, że są biali. To wcale śmieszne nie było,
starałyśmy się zachować powagę sytuacji – pomiędzy próbą
zainteresowania chłopców innymi tematami, a dyskretnymi
tłumaczeniami, że każdy człowiek jest równy, wpadłam na pomysł
wypytywania łotrów o kolory w języku angielskim – jaki kolor
musiał przyjść mi do głowy? Oczywiście, że z wielkim impetem z
mojego niewyparzonego ryja dźwięcznie wypłynął wyraz – CZARNY!
Ja, która chwilę wcześniej mówiłam dzieciom z pełną powagą,
że wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, że nie ma znaczenia
kolor skóry, zachowałam się jak skryta, ohydna rasistka, która w
domu nosi koszulkę „Polska dla Polaków” bo na ulicy dostałaby wpierdol... Niestety takie faux pas wychodzą ze mnie w najmniej
oczekiwanych momentach, wbrew moim poglądom i pewnym zasadom...
Wstyd za dzieci, za mnie i żal za to, że w małych miastach na
ulicach nie widać ludzi innych narodowości-tak aby dla dziecka
widok obcokrajowca w realu nie był wydarzeniem niczym wycieczka do
Disneylandu. Odpokutuję, przysięgam! A jak wygram w totka zabiorę
Chucky'ego na wywczas do małej wioski w Afryce i modlić się będę
żeby tam wytykano nas palcami za inny kolor skóry - niech poczuje jak to boli! Wbrew pozorom mam mądre dziecko - żeby nie było! ;) Yo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz