środa, 27 maja 2015

Cześć - to ja.

Pisanie bloga to też terapia, prawda? Ale taka indywidualna, osobista bez osób trzecich – tylko ja i wszechmogący internet zawarty w moim sprzęcie. Tak sobie to wszystko tłumaczę – być może pisanie pomoże mi rozładować frustrację, która czasem osiąga apogeum. Może wkurw na to co dzieje się wokół mnie, wypłynie na wierzch i w końcu się go pozbędę. Ale nie! Nie będzie tu tylko złych emocji – nie jestem typem zgorzkniałej niewiasty, która narzeka na to jak jej źle. Będzie też radość, szczęście i zabawne epizody z życia wzięte. Zanim to wszystko zacznę pisać sama przed sobą(nie liczę na setki czytelników) przybliżę swoją postać i wszystkich człekokształtnych o których mam zamiar wspominać w moich zapiskach.Otóż jestem 29letnią Anką, matką 6letniego chłopca, którego pieszczotliwie nazywam Chucky(czasem mam wrażenie, że postać z kultowego horroru wpełzła do ciała mojego pierworodnego). Kultywuję politykę prorodzinną(taki żarcik) dlatego w brzuchu posiadam 11 tygodniową Fasolę, która kiełkuje z dnia na dzień i daje popalić mnie i wszystkim dookoła(hormony zamieniają mnie w niezrównoważoną psychopatkę – za co przepraszam tych, których kocham). Jestem szczęśliwą posiadaczką ojca Fasoli – dziwna persona dla której straciłam głowę i serce(wcześniej myślałam, że jest z kamienia). Na moje nieszczęście Doktor(ojciec Fasoli – nie pytajcie dlaczego akurat tak Go nazywam) w chwili obecnej przebywa za granicą, zarabia na swoją nową rodzinę, którą próbujemy ze wszystkich sił budować. Łatwo nie jest – Szanowny Pan Doktor dzielnie znosi moje huśtawki emocjonalne, które rozbijają Mu łeb ze wszystkich stron – dzięki o Panie, że żyjemy w świecie rozwiniętym technologicznie i swoje frustracje i inne jazdy wylewam przez fejsbuki, skejpy i inne cudeńka służące do komunikacji. Niestety dosyć często będę również wspominać o ojcu Chucky'iego – użyłabym tu wielu epitetów, które przybliżyłyby wszystkim Jego postać, ale nie jestem w stanie wymyślić ich tak ogromną liczbę - w skrócie - mściwy, ingerujący w moje życie, z zapędami socjopatycznymi, krzywdzący własne dziecko(myśli, że robi na złość mnie) damski bokser, dzięki któremu mój nos jak i psychika są lekko skrzywione. W moim życiu jest również Bąbel – kochany tatuś – emerytowany wojskowy, który jakieś 3 lata temu przykleił się do fotela(razem z pilotem, sudoku i kuflem browara) – taki mały-gruby tyran, który uważa się za najmądrzejszego i najpiękniejszego człowieka na świecie(czasem rozmawia z telewizorem „brzydszej baby od ciebie nie widziałem”). Jest też Barbara – matka z krwi i kości – pracująca w Niemczech, bywająca w miejscu zamieszkania raz na 3 miesiące, kochająca wnuki(posiada ich piątkę, szóste w drodze) oraz swoje dzieci mimo tego, że czasem mówi, że ich nienawidzi – poświęciła nam karierę zawodową rzucając robotę na rozkaz swojego męża,a mojego ojca, dopiero 3 lata temu postanowiła rzucić nas w pewnym sensie i zająć się wreszcie sobą, brawa dla Barbary! Mam trzech braci: Spięty(starszy o 10 lat) ukochany przewodnik po życiu – On mi dał pierwsze wino i inne używki – tak żebym spróbowała. On wysłuchuje i radzi – najlepszy, ever! Charaktery mamy całkiem do siebie zbliżone – najmłodsza z najstarszym zawsze trzymali się razem. Jest i Robinson(7 lat różnicy) – lubi wypić i iść spać – to tyle o Nim. No i Kogucik(3 lata starszy) w chwili obecnej jesteśmy zamrożeni – Kogucik niestety odwrócił się od nas wszystkich, poświęcił się swojej rodzinie i teściom(ich portfele są grubsze od naszych) zupełnie zapominając o rodzicach i rodzeństwu, dobry chłopak, ale troszkę zmanipulowany – tęskni się za Nim strasznie. Oprócz postaci, które wymieniłam będę pisać też o przyjaciołach i znajomych rzecz jasna – na bieżąco będę przybliżać ich postacie. Może wrócę jeszcze do siebie – nie pracuję, zasiłek dla bezrobotnych daje niewiele oprócz czasu, którego mam multum – pół roku temu zostałam wyautowana z fajnego miejsca pracy, dobrze wspominam ludzi i czas tam spędzony, ale nie chcę wracać do wspomnień coby mi żal dupy nie ściskał(boję się hemoroidów).
W chwili obecnej mieszkam z Bąblem, czekam na comeback Doktora
i wspólne kreowanie naszego jakże ciekawego, wspaniałego, szczęśliwego i pełnego sexu(dzieci nam już wystarczy) życia. Zacieram rączki na myśl o tym, że będziemy razem fizycznie, niezależnie czy w kraju czy poza nim(istnieje ewentualność na wyjazd mój, Chucky'iego i Fasoli – ale przed nami długa batalia z socjopatą). Teraz dzielnie czekamy na intensywny wzrost Fasoli i szczęśliwe rozwiązanie całych tych galimatiasów życiowych. 
To chyba tyle na dziś. 
Ja tu jeszcze wrócę! Buzie bycze!:)



4 komentarze: