Jednym pękają gumki, innym ekrany w
smartfonach – nie wiem co lepsze – wzrost populacji czy
ograniczenie kontaktu do minimum w związku z pękniętą szybką w
telefonie... Mnie przytrafiło się to drugie - dokładniej nie mnie,
a Doktorowi(gdyby to była gumka nie wiem czy byłabym w stanie o tym
pisać). W związku z powyższym od poniedziałku kontakt nasz
ograniczony jest do minimum- pisanie mesedży pilotem od telewizora
nie jest takie łatwe, jakby każdemu mogło się wydawać! Kto
wymyślił jakieś smart tv? Niby fajna sprawa, ale nie mógłby
pomyśleć, że istnieje na świecie jeden Pan, któremu akurat
stłucze się szybka w telefonie, a 1500km dalej jest jego niby
kobita z burzą hormonów, która tylko udaje, że wszystko jest
wporzo? Że wcale się nie stresuje kontaktem zupełnie z dupy i
prowadzi całkiem sielskie życie z Chucky'm i Fasolą na garbie? Ten
świat jest zwariowany dziś, kiedyś ludzie żyli bez telefonów,
internetów, mieli do dyspozycji kartkę, długopis i długie kolejki
na pocztach(co zostało do dziś)... A teraz? Obejść nie umiemy się
bez smartfonów, ajpadów, ajfonów i innych – komunikacja face to
face zanika – a co za tym idzie relacje międzyludzkie niedługo
będą zawiązywane tylko poprzez sieć komórkową czy też netową.
Dlatego, ja – świadoma powagi tego oświadczenia – nie będę
się wkurwiać i zadręczać ograniczeniem kontaktu z ojcem Fasoli, a
moim „zdalnym” partnerem. Nigdy więcej nie pisnę ani słowa w
tym temacie, zero narzekania – może to czas żeby skupić się na
sobie, dziecku zewnętrznym i wewnętrznym... Tak, this is my time!
czwartek, 28 maja 2015
środa, 27 maja 2015
Cześć - to ja.
Pisanie bloga to też terapia, prawda?
Ale taka indywidualna, osobista bez osób trzecich – tylko ja i
wszechmogący internet zawarty w moim sprzęcie. Tak sobie to
wszystko tłumaczę – być może pisanie pomoże mi rozładować
frustrację, która czasem osiąga apogeum. Może wkurw na to co
dzieje się wokół mnie, wypłynie na wierzch i w końcu się go
pozbędę. Ale nie! Nie będzie tu tylko złych emocji – nie jestem
typem zgorzkniałej niewiasty, która narzeka na to jak jej źle.
Będzie też radość, szczęście i zabawne epizody z życia wzięte.
Zanim to wszystko zacznę pisać sama przed sobą(nie liczę na setki
czytelników) przybliżę swoją postać i wszystkich
człekokształtnych o których mam zamiar wspominać w moich
zapiskach.Otóż jestem 29letnią Anką, matką
6letniego chłopca, którego pieszczotliwie nazywam Chucky(czasem mam
wrażenie, że postać z kultowego horroru wpełzła do ciała mojego
pierworodnego). Kultywuję politykę prorodzinną(taki żarcik)
dlatego w brzuchu posiadam 11 tygodniową Fasolę, która kiełkuje z
dnia na dzień i daje popalić mnie i wszystkim dookoła(hormony
zamieniają mnie w niezrównoważoną psychopatkę – za co
przepraszam tych, których kocham). Jestem szczęśliwą posiadaczką
ojca Fasoli – dziwna persona dla której straciłam głowę i
serce(wcześniej myślałam, że jest z kamienia). Na moje
nieszczęście Doktor(ojciec Fasoli – nie pytajcie dlaczego akurat
tak Go nazywam) w chwili obecnej przebywa za granicą, zarabia na
swoją nową rodzinę, którą próbujemy ze wszystkich sił budować.
Łatwo nie jest – Szanowny Pan Doktor dzielnie znosi moje huśtawki
emocjonalne, które rozbijają Mu łeb ze wszystkich stron – dzięki
o Panie, że żyjemy w świecie rozwiniętym technologicznie i swoje
frustracje i inne jazdy wylewam przez fejsbuki, skejpy i inne cudeńka
służące do komunikacji. Niestety dosyć często będę również
wspominać o ojcu Chucky'iego – użyłabym tu wielu epitetów,
które przybliżyłyby wszystkim Jego postać, ale nie jestem w
stanie wymyślić ich tak ogromną liczbę - w skrócie - mściwy,
ingerujący w moje życie, z zapędami socjopatycznymi, krzywdzący
własne dziecko(myśli, że robi na złość mnie) damski bokser,
dzięki któremu mój nos jak i psychika są lekko skrzywione. W moim
życiu jest również Bąbel – kochany tatuś – emerytowany
wojskowy, który jakieś 3 lata temu przykleił się do fotela(razem
z pilotem, sudoku i kuflem browara) – taki mały-gruby tyran, który
uważa się za najmądrzejszego i najpiękniejszego człowieka na
świecie(czasem rozmawia z telewizorem „brzydszej baby od ciebie
nie widziałem”). Jest też Barbara – matka z krwi i kości –
pracująca w Niemczech, bywająca w miejscu zamieszkania raz na 3
miesiące, kochająca wnuki(posiada ich piątkę, szóste w drodze)
oraz swoje dzieci mimo tego, że czasem mówi, że ich nienawidzi –
poświęciła nam karierę zawodową rzucając robotę na rozkaz
swojego męża,a mojego ojca, dopiero 3 lata temu postanowiła
rzucić nas w pewnym sensie i zająć się wreszcie sobą, brawa dla
Barbary! Mam trzech braci: Spięty(starszy o 10 lat) ukochany
przewodnik po życiu – On mi dał pierwsze wino i inne używki –
tak żebym spróbowała. On wysłuchuje i radzi – najlepszy, ever!
Charaktery mamy całkiem do siebie zbliżone – najmłodsza z
najstarszym zawsze trzymali się razem. Jest i Robinson(7 lat
różnicy) – lubi wypić i iść spać – to tyle o Nim. No i
Kogucik(3 lata starszy) w chwili obecnej jesteśmy zamrożeni –
Kogucik niestety odwrócił się od nas wszystkich, poświęcił się
swojej rodzinie i teściom(ich portfele są grubsze od naszych)
zupełnie zapominając o rodzicach i rodzeństwu, dobry chłopak,
ale troszkę zmanipulowany – tęskni się za Nim strasznie. Oprócz
postaci, które wymieniłam będę pisać też o przyjaciołach i
znajomych rzecz jasna – na bieżąco będę przybliżać ich
postacie. Może wrócę jeszcze do siebie – nie pracuję, zasiłek
dla bezrobotnych daje niewiele oprócz czasu, którego mam multum –
pół roku temu zostałam wyautowana z fajnego miejsca pracy, dobrze
wspominam ludzi i czas tam spędzony, ale nie chcę wracać do
wspomnień coby mi żal dupy nie ściskał(boję się hemoroidów).
W chwili obecnej mieszkam z Bąblem, czekam na comeback Doktora
i wspólne kreowanie naszego jakże ciekawego, wspaniałego, szczęśliwego i pełnego sexu(dzieci nam już wystarczy) życia. Zacieram rączki na myśl o tym, że będziemy razem fizycznie, niezależnie czy w kraju czy poza nim(istnieje ewentualność na wyjazd mój, Chucky'iego i Fasoli – ale przed nami długa batalia z socjopatą). Teraz dzielnie czekamy na intensywny wzrost Fasoli i szczęśliwe rozwiązanie całych tych galimatiasów życiowych.
W chwili obecnej mieszkam z Bąblem, czekam na comeback Doktora
i wspólne kreowanie naszego jakże ciekawego, wspaniałego, szczęśliwego i pełnego sexu(dzieci nam już wystarczy) życia. Zacieram rączki na myśl o tym, że będziemy razem fizycznie, niezależnie czy w kraju czy poza nim(istnieje ewentualność na wyjazd mój, Chucky'iego i Fasoli – ale przed nami długa batalia z socjopatą). Teraz dzielnie czekamy na intensywny wzrost Fasoli i szczęśliwe rozwiązanie całych tych galimatiasów życiowych.
To
chyba tyle na dziś.
Ja tu jeszcze wrócę! Buzie bycze!:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)